Żołnierze niemieccy niszczą polski szlaban graniczny i godło Polski. Rozpoczęcie II wojny światowej 1 Września 1939 r. (WikimediaCommons/Hans Sönnke/domena publiczna)

Wszyscy dobrze wiemy, że dzień 1 września jest w historii Polski dniem szczególnym – zwłaszcza tegoroczny, gdyż właśnie dziś przypada 80. rocznica ataku III Rzeszy na Polskę. Oczywiście z tej okazji, oprócz rozmaitych uroczystości o randze państwowej i międzynarodowej, na rynku ukaże się (lub właśnie ukazało się)  wiele książek poświęconych powyższym zagadnieniom. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca oraz tematykę bloga (historyczną, a nie związaną z nowościami wydawniczymi), poprzestanę tylko na kilku najważniejszych, moim zdaniem, pozycjach:

– Kacper Śledziński, Potop ’39. Szlak bojowy wrześniowych obrońców

– Jan Żaryn, Małgorzata Żaryn, Rok 1939. Od beztroski do tragedii

– Roger Moorhouse, Polska 1939. Pierwsi przeciw Hitlerowi

Nie ukrywam, że szczególnie interesuje mnie ostatnia lektura, gdyż autor jest uczniem profesora Normana Daviesa, co dla mnie jest najlepszą rekomendacją i gwarancją jakości. Obaj historycy znani są nie tylko z życzliwego stosunku do naszej ojczyzny, ale przede wszystkim z rzetelności i świetnego warsztatu. Najistotniejsze jest jednak to, że będąc obcokrajowcami, są w stanie propagować historię Polski na świecie, edukować mieszkańców innych krajów oraz prostować mity i błędne wyobrażenia na temat polskiej historii, gdyż – mówiąc oględnie – za granicą nie jest z tym najlepiej.

Niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein” ostrzeliwuje polskie pozycje na Westerplatte. 1 września 1939 r. (AIPN)

A jest co prostować, gdyż co chwilę różne państwa starają się przedstawiać swoją wersję historii, zaciemniając w ten sposób obraz rzeczy i niejednokrotnie stosując ordynarną propagandę. Przykład? Proszę bardzo. Polska prasa podała, że dnia 20 sierpnia 2019 roku szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow, dyrektor wywiadu Siergiej Naryszkin oraz charge d’affaires ambasady Niemiec otworzyli w Moskwie wystawę poświęconą II wojnie światowej. Jednym z jej celów jest próba usprawiedliwienia paktu Ribbentrop-Mołotow. Więcej możecie się o tym dowiedzieć na przykład pod tym linkiem: https://www.dziennik.pl/amp/605584,rosja-wystawa-lawrow-moskwa-pakt-ribbentrop-molotow.html.

Świetną odtrutką na tego typu propagandę jest praca wspomnianego już Rogera Moorhouse’a Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina. Myślę, że nie trzeba tu nic więcej dodawać, gdyż tytuł mówi sam za siebie. Powyższą pozycję mogę tylko z całego serca zarekomendować wszystkim miłośnikom historii.

Kolejny mit, w który niestety do dzisiaj wierzy także wielu Polaków (zapewne w dużej mierze za sprawą filmu Andrzeja Wajdy Lotna), dotyczy szarży kawalerii polskiej na niemieckie czołgi. Jest to wytwór propagandy nazistowskiej, który miał pokazywać rzekomą polską głupotę. Mit ten powielany był także przez komunistów, którzy chcieli pokazać w ten sposób zacofanie sanacyjnej Polski. Na nasze nieszczęście głęboko wrył się on w pamięć ludzi żyjących na Zachodzie, stając się symbolicznym wyobrażeniem kampanii wrześniowej.

Starcie polskich kawalerzystów z niemieckimi czołgistami nad rzeczką Mrogą, 10 września 1939 r. (rys. Jerzy Mirosław Płachecki, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska).
Jerzy Kossak, Bitwa pod Kutnem, 1939

Mimo wszystko żywię głęboką nadzieję, że nie tylko każdy Polak, ale także każdy świadomy obywatel tego świata, zna dobrze wynik kampanii wrześniowej (a przynajmniej gorąco chcę w to wierzyć). Nie zamierzam więc przed nikim odkrywać Ameryki, ani zarzucać mnóstwem szczegółów. Nie jestem „zawodowym” historykiem. Jeśli chcecie poznać nieznane informacje i zyskać całościowy ogląd kampanii wrześniowej, to polecam chociażby zapoznanie się ze wspomnianymi już przeze mnie wcześniej pozycjami.

Powyższe stwierdzenie nie oznacza jednak, że chcę w tym miejscu kończyć tę notatkę. Co to, to nie! Co prawda mój romans z Klio (muzą historii rzecz jasna) nigdy nie przerodził się w formalny związek, ale kto powiedział, że tylko oficjalni i licencjonowani jej przedstawiciele mogą zabierać głos (a w moim wypadku – pióro) w sprawach historii? Tym samym czuję się rozgrzeszony i zachęcony do wtrącenia swoich trzech groszy.

Jakie jest więc moje zdanie na temat wydarzeń wrześniowych?

Cóż, z jednej strony chce mi się na przemian śmiać i płakać, gdy pomyślę, że byli tacy ludzie jak Julian Łukasiewicz – polski ambasador w Paryżu, który w 1938 i po raz drugi w 1939 roku wydał pozycję Polska jest mocarstwem, w której z całą powagą dowodził tytułowej tezy. Niestety kampania wrześniowa 1939 roku zadała brutalny kłam temu twierdzeniu. Polska trzy tygodnie, Francja trzy miesiące – ten cytat (być może niezbyt dokładny, ale sens z pewnością zachowałem) z Jeziora Bodeńskiego Stanisława Dygata trafnie oddaje ówczesną siłę III Rzeszy i mizerność II Rzeczypospolitej.

Budowa umocnień w Warszawie, na Pradze, w rejonie ulicy Zygmuntowskiej (dziś fragment alei Solidarności) i placu Weteranów 1863, wrzesień 1939 (AIPN/Kolekcja Juliena Bryana w Warszawie)

Z drugiej strony, przewaga sprzętowa i technologiczna wroga była przytłaczająca i nie ulegała żadnej dyskusji. Trudno jednak, by było inaczej, skoro państwo polskie zaistniało ponownie na mapie politycznej świata dopiero w 1918 roku, czyli po 123 latach zaborów. W tak krótkim czasie nie było w stanie zintegrować ze sobą dawnych ziem trzech zaborców, które różniły się między sobą m.in. stopniem uprzemysłowienia i rozwoju infrastruktury. Stworzenie silnej gospodarki było więc w tym czasie niemożliwe. Daleko bardziej uprzemysłowiona III Rzesza zaatakowała zaś bez wypowiedzenia wojny całą masą swego wojska, co było zgodne ze strategią blitzkriegu, czyli wojny błyskawicznej.

W tym miejscu uczciwie muszę oddać hołd bohaterstwu polskiego wojska oraz męstwu polskiego żołnierza. Do legendy przeszły m.in. obrona Westerplatte czy polskie Termopile, czyli obrona Wizny (7-10 września), w czasie której 720 Polaków stawiało opór ponad 40-tysięcznej niemieckiej armii. Zatrzymanie pochodu wojsk niemieckich na tym odcinku pozwoliło na powstanie armii Warszawa, która była złożona z niedobitków wojsk polskich ściągających z całego kraju do obrony stolicy oraz na zorganizowane wycofanie się części sił zbrojnych do Rumunii. Garstka polskich żołnierzy była w stanie na ponad 2 dni opóźnić pochód korpusu pancernego generała Heinza Guderiana, który dysponował 450 czołgami, 300 moździerzami różnego rodzaju oraz wsparciem Luftwaffe (niemieckiego lotnictwa). My mieliśmy 4 działa i 24 cekaemy oraz system schronów, z których część nie zdążyła zostać zmodernizowana (brakowało wentylatorów, nie wszystkie bunkry zostały zamaskowane). Dowódca Władysław Raginis po wyczerpaniu wszystkich zapasów amunicji oraz pod naciskiem Guderiana (który zagroził, że  w przypadku odmowy poddania się rozkaże rozstrzelać wziętych wcześniej do niewoli polskich jeńców) wydał swoim żołnierzom rozkaz kapitulacji. Sam kapitan, wychowany na Trylogii Henryka Sienkiewicza, niczym Michał Wołodyjowski, wypełnił złożone jeszcze przed rozpoczęciem walk ślubowanie, że żywy nie odda wrogowi swej pozycji i popełnił honorowe samobójstwo (rozerwał się granatem).

Mural w Wiźnie przedstawiający żołnierzy kapitana Raginisa (fot.Arkadiusz Zarzecki/lic. CC BY-SA 3.0)

Jednakże kampania wrześniowa to nie tylko piękne i honorowe porażki. Były też zwycięstwa – pod Mokrą, Wschową, Kałuszynem i Kockiem to my byliśmy górą (choć to ostatnie zwycięstwo było zdecydowanie pyrrusowe). Szczególnie warto zapamiętać Stanisława Maczka i dowodzoną przez niego 10. Brygadę Kawalerii, gdyż ta jednostka nie przegrała żadnej bitwy. W listopadzie 1939 r. w uznaniu zasług otrzymał awans ze stopnia pułkownika do stopnia generała brygady. Został też odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari.Zresztą sam generał Maczek zasługuje na osobny artykuł, który być może kiedyś pojawi się na moim blogu.

Oto, co napisał na temat kampanii wrześniowej i męstwa Polaków amerykański historyk Richard Edgar Pipes w swej książce Żyłem. Wspomnienia niezależnego:

Istnieje nadal bardzo wiele fałszywych informacji na temat polskiej kampanii wojennej 1939 roku, wyśmiewa się Polaków za to, że próbowali walczyć z niemieckimi czołgami przy pomocy kawalerii i przedstawia się ich, jakoby nie próbowali bronić się i skapitulowali stawiając niewielki opór. W rzeczywistości Polacy walczyli bardzo dzielnie i skutecznie. Odtajnione archiwa niemieckie podają, że podczas czterech tygodni walk straty Wehrmachtu wyniosły: 91 000 zabitych i 63 000 ciężko rannych. Były to największe straty, jakie miał ponieść Wehrmacht do czasu bitwy o Stalingrad i oblężenia Leningradu dwa lata później – a przez te dwa lata Niemcy podbili prawie całą Europę.

Powyższy fragment wystawia waleczności Polaków jak najlepsze świadectwo. Mimo to trzeba być świadomym, że kampania wrześniowa przy bierności naszych sojuszników – Francji i Anglii, była nie do wygrania.

Niemiecki bombowiec nad Polską, wrzesień 1939 r. (AIPN)

Przysłowiowym gwoździem do trumny (choć może powinienem napisać: wbiciem sztyletu w plecy) było wejście armii sowieckiej do Polski. Ale ten temat poruszę już w moim kolejnym wpisie…


2 Komentarze

Anna · 3 września 2019 o 09:16

Czekamy na więcej 🙂

    kuchno · 1 maja 2020 o 05:54

    Postaram się o więcej (oczywiście w miarę wolnego czasu) pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *